Pierwsze grudniowe pierniki gotowe. Może nie jest to prawdziwy piernik, bardziej murzynek z piernikowymi przyprawami, ale bardzo smaczny. Tym razem na początek zrobiłam piernikowe babeczki i nieduży piernik w okrągłej foremce. Ten większy jakoś dziwnie wyrósł..takie swojskie Kilimandżaro. Do środka dodałam żurawinę i to sporo. To był dobry pomysł. Zdecydowanie bardziej smakują mi tu niż rodzynki. Nie zabrakło też miodu. Przy pracy dopingował mnie skrzat i pilnował żebym za dużo nie zjadła. To był tylko taki mały wstęp do pierniczenia:). Tak na serio, to w niedzielę chyba będę bałaganić. Bałaganić, to dobre określenie tego co będę wyczyniać :). Zawsze, gdy biorę się za robienie ciastek, pierogów, wszystkiego co wymaga wałka i rozsypanej mąki na stole, to lepiej się do mojej kuchni nie zbliżać ;). . Bałaganiara jestem ha ha. Na zdjęciach wszystko fajnie wygląda....ciach, ciach na lewo i na prawo wszystko zgarnięte......można robić zdjęcia. Co jest poza kadrem? Czego nie widać?...hmmm...armagedon jednym słowem:) Mąka jest wszędzie, no może nie na suficie, chociaż nie wiem....wszak sufit biały jest :)