wtorek, 31 lipca 2018

Biała ławeczka

Normalny człowiek, jak jest zmęczony, powiem więcej, jak ledwo żyje stara się odpocząć, położyć się choć na kwadrans. .... No tak normalny człowiek :)
 Tego dnia  zmordowana wróciłam do domu, szybko zrobiłam obiad, a właściwie odgrzałam wczorajszy. Po chwili zaczęłam wiercić dziurę w brzuchu mojemu M......Wymyśliłam, że chcę białą, cudną ławkę! Taką śliczną, jak z obrazka. Na niej poduszki, kocyk....ach :). Nie powiedziałabym, że mój miły tryskał energią na wieść, że ma mi pomóc. Cały czas przekonywał, że ma ważniejsze sprawy, niż  ławka. Szczerze?.... to faktycznie miał, ale jakoś go przekonałam, żeby pociął mi na maszynie te moje różne deski i deseczki.
 Szlifowanie, skręcanie, szpachlowanie dziur, malowanie i tak w bólach  powstała ławka ze starych desek, które były kiedyś blatem jakiegoś stołu, kawałków palet i innych resztek. Koszt niewielki, bo tylko trochę farby, gwożdzi, wkrętów, masy szpachlowej. Ławeczka dumnie stanęła pod brzozą i zaprasza do odpoczynku.
Szczerze mówiąc w szopie leżą jeszcze różne deski, krótsze, dłuższe....hmm może jeszcze jedną? :) Już raz wyciągałam je, żeby obejrzeć. Nie tylko obejrzałam, przy okazji rozcięłam palec, ale to nie nie zraża :) Miejsce na kolejną z pewnością by się znalazło.








czwartek, 24 maja 2018

Serki i rybki prosto z wędzarni

    Maj w tym roku jest taki piękny...Pogoda sprzyja spotkaniom towarzyskim na wolnym powietrzu. Lubimy śniadanka w ogrodzie, kawkę na tarasie, od czasu do czasu grillowanie. W większej grupie, lub kameralnie.Czemu nie? Zawsze jest fajnie.Najczęściej na grillu ląduje kiełbaska, karkówka, warzywa. Nie mam nic przeciw grilowanej karkówce, czy kiełbasce, ale jeśli jest możliwość, można spróbować wędzonych pstrągów, serków. Faktem jest, że trzeba je najpierw przygotować, ale samo wędzenie, to już przyjemne oczekiwanie. W  miłym gronie  warto poczekać. Cieplutkie pstrągi prosto z wędzarni, to naprawdę coś pysznego.
   Serki tym razem są tylko z solanki. Nie dodałam żadnych ziół ...bo zapomniałam :) Następne będą już z dodatkami i na pewno będzie ich więcej, żeby nie trzeba było wydzielać hiihi.
Samym wędzeniem zajął się  mój M. mistrz świata w wędzeniu szynek, kiełbas wszelakich :)

                                                Zapraszam na majowe smakołyki 
                                                        i do zobaczenia :)
                                                                 ♥    





                                                     Pozdrawiam serdecznie !

piątek, 9 lutego 2018

Stromboli, czyli zrolowana pizza

 Dzisiaj święto pizzy. Zaproponuję też pizzę, trochę inną, zwaną stromboli..ale po kolei...
 Stromboli, to włoska wyspa wulkaniczna leżąca nieopodal Sycylii. Podobno ładna, ale muszę uwierzyć na słowo, bo nie byłam tam i pewnie nigdy nie będę.   Inspiracją do nadania takiej nazwy, tej baaardzo smacznej potrawie był powstały w 1950 r  film Roberto Rosselliniego "Stromboli, ziemia Bogów", a zwłaszcza grająca w nim główną rolę Ingrid Bergman. Tyle w dużym  skrócie .Film oglądałam dawno temu i nie on zainspirował mnie do zrobienia stromboli, lecz ci dwaj sympatyczni,panowie


 Niedawno oglądałam program " Kudłaci kucharze".  Myślę, że znacie ich doskonale. Podróżują na motorach po Europie, przygotowując różne różności:)) W Turynie upiekli  stromboli. Jeszcze tego samego dnia upiekłam i ja :)






Ciasto, jak na pizzę (wyrośnięte) smarujemy sosem pomidorowym (domowej roboty!). Na to szynka parmeńska, mozzarella, listki bazylii, sól , pieprz. Zwinąć, posmarować oliwą, posypać ziołami. Upiec:)
 Pyszności, gwarantuję:) Tak zapędziliśmy się w jedzeniu, że nie zdążyłam pstryknąć zdjęcia zaraz po upieczeniu.



Dziękuję za wszystkie miłe słowa, za wszystkie komentarze. Dziękuję, że do mnie zaglądacie. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.  Życzę miłego weekendu!

piątek, 1 grudnia 2017

Grudniowe pierniki

Pierwsze grudniowe pierniki gotowe. Może nie jest to prawdziwy piernik, bardziej murzynek z piernikowymi przyprawami, ale bardzo smaczny. Tym razem na początek zrobiłam piernikowe babeczki i nieduży piernik w okrągłej foremce. Ten większy jakoś dziwnie wyrósł..takie swojskie Kilimandżaro. Do środka dodałam żurawinę i to sporo. To był dobry pomysł. Zdecydowanie bardziej  smakują mi tu niż rodzynki.  Nie zabrakło też miodu. Przy pracy dopingował mnie skrzat i pilnował żebym za dużo nie zjadła.  To był tylko taki mały wstęp do pierniczenia:). Tak na serio, to w niedzielę chyba będę bałaganić. Bałaganić, to dobre określenie tego co będę wyczyniać :). Zawsze, gdy biorę  się za robienie ciastek, pierogów, wszystkiego co wymaga wałka i rozsypanej mąki na stole, to  lepiej się do mojej kuchni nie zbliżać ;). . Bałaganiara jestem ha ha. Na zdjęciach wszystko fajnie wygląda....ciach, ciach na lewo i na prawo wszystko zgarnięte......można robić zdjęcia. Co jest poza kadrem? Czego nie widać?...hmmm...armagedon jednym słowem:) Mąka jest wszędzie, no może nie na suficie, chociaż nie wiem....wszak sufit biały jest :)








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...