poniedziałek, 18 listopada 2013

  Dzisiaj dwa posty w jednym, a jak:)) Długo mnie nie było, więc będzie hurtem:)

 Jest mi niezmiernie miło, że mnie tak licznie odwiedzacie, komentujecie, mimo,że ostatnio rzadziej się tu pojawiam. Dziękuję za wszystkie miłe e-maile. Staram się zawsze odpowiedzieć. Mam nadzieję, że niebawem się ogarnę i wskoczę w poprzednie tryby mojego bloga. Słuchajcie dziewczyny, zbliża się setka na liczniku. Z tego tytułu ogłaszam małe candy:)) Proponuje zabawę, ta która  złapie 100.000 i  przyśle  PrtScr  na  e-maila wygra nagrodę niespodziankę.  Drugie candy  niespodzianka  na "starych zasadach". Komentarz i zawieszony banerek u siebie:)) Jeśli ktoś  ma ochotę, może dołączyć do Obserwatorów, ale nie koniecznie:) Ta zabawa trwa do 15 grudnia .


            ---------------------------------------------♥-----------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

  U prząśniczki siedzą , jak anioł dzieweczki....

















                               Patrząc  na te obrazki chce się od razu zanucić znaną "Prząśniczkę".


  Ja też sobie podśpiewywałam, a banan z  twarzy nie znikał, gdy ten kołowrotek  stał się moją własnością.










 Jakiś czas temu kolega mojego Ślubnego, zapytał go, czy  byłby zainteresowany kupnem za niewielką kwotę tegoż kołowrotka. Rozmyślań  wielkich nie było. W pięć minut stał się posiadaczem  kolejnego grata. Nie ukrywam, że także ku mojej uciesze. :))  Nie jest to taki zwykły kołowrotek. W czymże  niezwykłość tego starocia?  Zaraz rzecz objaśnię. Okazało się, że kołowrotek przyjechał  z Lipusza, ze wsi  leżącej na Kaszubach. Moje serce zabiło szybciej......Otóż z Lipusza pochodzi część moich przodków. Na cmentarzu leżą ich prochy....prababcia, pradziadek....Tu wyobrażnia zaczęła działać!.  Dzisiaj Lipusz, to duża wieś, ale dawno, dawno temu  wszyscy się zapewne znali.  Odwiedzali, wspólnie rozwiązywali problemy, razem się bawili. Póżną jesienią na wsiach przychodził czas darcia pierza, przędzenia wełny. Kobiety spotykały się wtedy w jednym gronie oddając się tym zwyczajowym zajęciom. W Lipuszu na pewno nie było inaczej. W tym miejscu ułożyłam sobie historię mojego kołowrotka. Doszłam do wniosku, że  jest prawie pewne to, że była właścicielka  mojego kołowrotka znała się z którąś z moich krewnych. Może się przyjażniły, opowiadały babskie sekrety?.......a może kołowrotek, który teraz stoi w przedpokoju należał jednak do mojej rodziny?.......Jakże plotą się  historie, stając się z czasem  piękną i niezwykłą legendą, rodzinną opowieścią. Tak, czy inaczej poczułam więż z tym starym, zniszczonym przedmiotem, który wiele widział i ciężko  się napracował :) Ile skarpet, sweterków zrobiono dzięki niemu?.......Być może za trzy dychy kupiłam kawałek mojej historii?



  Jak tak dalej pójdzie, to nasze zbiory będą potrzebowały osobnego pomieszczenia :))) Zamiast domu będzie muzeum :)). Nie, nie aż tak żle ze mną chyba jeszcze nie jest:))). Fajnie jednak  byłoby, gdyby powstało takie przydomowe,  miniaturowe muzeum połączone ze stołem biesiadnym. Pobielone ściany, podłoga wyłożona kamieniem..... Tak, tak........i co jeszcze? ....zejdż na ziemię hihi.











Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...