piątek, 20 września 2013

Przyszła do mnie polną drogą....


Nie widziałam jej cały rok. Czy  się za nią stęskniłam ? Chociaż ją lubię, to jednak nie tęskniłam. Zdecydowanie wolę jej starsze rodzeństwo, za gorące serce, niezapomniane wieczory....za truskawki.  Ale ona...no cóż....piękna, opalona, na twarzy zdrowy rumieniec. Trochę smutna, ale przyjażnie się uśmiechała. W suknię złotą się ubrała, ale w wieczornej mgle kieckę  przemoczyła.... Przyszła do mnie polną drogą. Odwiedziła sady i ogrody, pozostawiając po sobie dobre imię. Cenię ją za to, że ma klasę, że nigdy nie przychodzi z pustą ręką. Gościniec, jak zwykle  przyniosła należyty. W koszu rumienią się słodkie owoce i warzywa. Myślę, że zostanie na dłużej...może do listopada, albo i do grudnia? Ciepły kąt się zawsze znajdzie, a i wełnianych skarpet też poszukam, by  w  powrotnej drodze nóżek nie odmroziła.:)
  ...........Jesień ............za dwa dni kalendarzowa jesień.














   Biała, wielka emaliowana miska przyjechała do mnie z Radomia:) jakiś czas temu.
   Dzisiaj w SH kupiłam białe emaliowane talerze. Nie są nowe, rzecz jasna, ale są fajne. Z pewnością znajdą swoje 5 minut przed obiektywem, a może jakieś candy? Ktoś byłby zainteresowany takim talerkiem? :))







            Spójrzcie jakie fotogeniczne "biurko" kryło się w naszej kotłowni...aż korci by się nim zająć:))))
Jednak nic z tego nie będzie. Mój M twierdzi, że jak go "wypaćkam" po swojemu, to nie będzie pasowało do jego kowalskiego hobby:)......A niech mu będzie :)))))

                                        
                                                     
 To ostatnia letnia sobota. Trochę smutno,że lato sobie poszło......ale wróci:)
  Pozdrawiam bardzo serdecznie, życząc Wam i sobie :) słonecznej soboty i niedzieli!
Mój weekend zapowiada się całkiem sympatycznie. Jutro wybieramy się na Złote Gody. Uroczystość odbędzie się we Wdzydzach Kiszewskich, w miłym pensjonacie nad samym jeziorem.



Pa, pa całuski dwa ♥♥

sobota, 7 września 2013

Znalazłam się, witam gorąco:))))

Po ostatnim balkonowym poście wsiąkłam na dobre, przepadłam jak kamień w wodzie:) Trochę czasu brakowało, bo wakacje, bo wyjazdy, bo przygotowania do remontu, bo coś tam jeszcze....
Wstajesz, widzisz budzące się słoneczko, ale zanim dobrze się zakręcisz, ono już ku zachodowi zmierza...Czas leci jak szalony.....

Nie myślcie tylko, że przez cały miesiąc leżałam  na balkonie kołami do góry! oj nie:) . Pokażę Wam co ostatnio zrobiłam. Powstały jeszcze inne rzeczy, m.in. fajna pólka, ale nie mam zdjęć. Aparat szwankował, odmawiając współpracy, a półka musiała polecieć do nowej właścicielki. Komodę, którą tu widzicie, kupiłam na  tablicy.pl za 60zł. Jest to model z IKEA. Trochę bałam się tego czerwonego koloru, bo nie udało mi się go zeszlifować, ponieważ bejca wpiła się w drewno. Farbę łatwiej usunąć. Nie było jednak tak żle, a efekty widać na załączonym obrazku:)
Przeszlifowana, oczyszczona dostała "rzeżbienia" spod szablonu:)). Brzegi przetarte ciemna farbą, potem woskiem. Na koniec "zatrudniłam" kornika :))W niektórych miejscach zrobiłam dziurki ostrym szpikulcem.  Na koniec kilkukrotne  malowanko:)) Po wyschnięciu  odsłoniłam zawoskowane miejsca. Tak powstała stara-nowa komoda. Rozmyślam jeszcze nad gałkami.....jakoś mi do końca nie leżą, nie wiem.....



                                                                 Rzeżbi się:))




                                                         Korniki w akcji :))


Na zdjęciach wygląda na szarą,ale jest w biała, lekko wpadająca w krem. Czyżby aparat znowu się buntował?

       Ten Jegomość towarzyszył mi w trakcie pracy. Spacerował po balkonie, bacznie  przyglądając się raz     z jednej strony, raz z drugiej  hihi. Dziwne było, że nie  bał się...ciekawe:)


Wrzesień, to zwykle czas na grzybobranie.W moim ogrodzie, jak co roku, rosną pod sosną maślaczki.
Rude łebki lśnią w słońcu. Wczoraj zebrałam 8 szt.



           
                        Dwa niestety robaczywe. 
                          Za dwa,trzy dni pewnie pokażą się następne...zobaczymy:) 

 Jeżeli już o grzybkach mowa, to może tarta z kurkami? 
 Kurki w ogrodzie nie rosną, a szkoda:). Kupiłam je na rynku.
Ciasto
30 dkg mąki, 1/2 kostki masła, 1 jajko, 2 żółtka, szczypta soli
Farsz
30 dkg kurek, cebula, 2 jajka, tymianek, rozmaryn, sól, pieprz, 1/2 szkl. kremówki, 1/2 szkl. parmezanu, 10 dkg sera koziego, ale może być zwykły ser. Najczęściej taki dodaję:)
Zagnieść szybciutko ciasto. Schłodzić, a w tym czasie przygotować grzybki. Oczyszczone, pokrojone, przesmażyć z cebulką na maśle, dodając przyprawy i zioła. Cześć ziół zostawić do dekoracji.Ciastem wyłożyć  formę i lekko podpiec. Wyłożyć kurki wymieszane z serem.  Na wierzch wylać jajka wymieszane z kremówką (doprawić solą i pieprzem). Piec ok 40 min. w 180 st. Parmezanem posypać  pod koniec pieczenia. Ja zrobiłam kratkę, bo wyszło mi za dużo ciasta. W takim przypadku parmezan dałam zaraz, tzn. przed położeniem pasków i wtedy całość do pieca:)











Można  smażąc kurki, zostawić 1-2 w całości i wykorzystać do dekoracji tarty. Ja zapomniałam :), a do zdjęć pozowały surowe:)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...